Zima
w T-shircie
![]() | ||||
Mapka podróży |
Budzę się o godzinie 7. Wszystko jest już
załatwione, spakowałem się, umyłem, pożegnałem ze znajomymi i rodziną… tylko
nie biorę przewodnika i nie mam zarezerwowanych nocy w hotelach.
Nie jadę z biurem podróży, wszystko planuję
spontanicznie, noclegi przez znany na cały świat serwis couchsurfing.org gdzie ludzie goszczą siebie nawzajem co daje nie
tylko możliwość oszczędzenia pieniędzy, ale też poznania ludzi, autentycznej
kultury i sposobu życia lokalesów.
Jadę do Warszawy wygodnym autobusem Żak, potem
nudne, parogodzinne czekanie na samolot i o 18:25 lecę do Londynu, aby
wylądować tam o 21:30 czasu GTM +0.
Lot do Maroka mam dopiero jutro o 7:20. Dlaczego
więc poleciałem przez Londyn? Bo jest taniej, a po za tym... nigdy jeszcze nie
spałem na lotnisku. Czas najwyższy nabyć nowe doświadczenie(do tej spory z
ciekawszych miejsc w których spałem było
centrum Lizbony, na pace TIRa, w namiocie na stacji benzynowej oraz wiele
miejsc w domu przypadkowych ludzi).
Jutro będę w innej rzeczywistości, będzie to moja
druga wizyta w kraju o kulturze islamskiej, ale pierwsza na własną rękę, z dala
od turystycznej enklawy zamkniętych w ośrodkach Niemców i Francuzów.
Dzień II - 28.01
Myślałem, że w nocy więcej sobie pośpię, spałem
tylko 2 godziny, ale to nie przeszkodziło mi chociaż trochę naładować
akumulatory przed podróżą. Zjadam ostatnią kanapkę i ruszam z kartą pokładową w
ręku w stronę bramek.
Po ok. 3,5h lotu zbliżam się do lądowania, a przede
mną rozpościera się pasmo przepięknych gór Atlas. Właściwie to miałem zdobyć
najwyższy z tych szczytów, ale zrezygnowałem na rzecz włóczęgi i wycieczki na
Saharę, którą zawsze marzyłem zobaczyć. Także ziemia widziana z góry jest tutaj
inna – wszędzie czerwień i pomarańcz. Czegoś tak suchego jeszcze nigdy nie
widziałem.
Góry Atlas widziane z góry :) |
A więc stało się. Wylądowałem w Maroku – „pierwszym
egzotycznym kierunkiem polecanym dla backpackerów”, kraju muzułmańskim, ale też
troszkę europejskim na swój sposób z racji bliskiego sąsiedztwa z Europą. Kraj
ten powierzchniowo jest o prawie połowę mniejszy od Polski, graniczy z
nielubianą przez Marokańczyków Algierią i Hiszpanią, istnieją także spory czy
część Maroka Sahara Zachodnia powinna być regionem autonomicznym – polityka.
Walutą w tym kraju jest MAD. 1 euro = 10 MAD.
Maroko liczy sobie 35 mln ludzi i gdybym napisał
wcześniej, że jadę do kraju arabskiego byłby to błąd. Kierunek mojej podróży to
kraj Berberów – ludzi pustyni, w której Arabowie są tylko nieproszonymi
„gośćmi”. 70% ludności Maroka to Berberowie, którzy posiadają swój własny
język, tradycję i kulturę.
Z ciekawostek mogę dodać, że Berber może posiadać
niebieskie oczy i blond włosy.
Z kolei miasto, w którym się znajduję , Marrakesz,
jest czwartym co do wielkości miastem Maroka, które posiada 1 mln mieszkańców i
leży u podnóża Atlasu Wysokiego. Tamtejszy plac Dżamaa al-Fna to miejsce gdzie
można spotkać wszystko co w Maroku możliwe – zaklinaczy węży, graczy na
bębenkach, wróżki, oraz potargować się z ludźmi, którzy próbują sprzedać nam
zwykłą czapkę ze startową ceną 30 euro, aby skończyć na 3 (co dla nich i tak
się opłaca).
Wracając do relacji po wylądowaniu doznałem lekkiego
szoku kulturowego, jak to zawsze w takich przypadkach(dlatego tu między innymi
jestem). Po zorientowaniu się że moja polska karta Orange tutaj nie działa
załatwiłem sobie Marokańską wersję, zadzwoniłem do mojego pierwszego „hosta”,
napisałem SMSa do rodziców i ruszyłem przed główne wejście.
Dmuchnął we mnie podmuch afrykańskiego, zimowego
ciepła - było ok. 20 stopni.
Dalsza część historii czyli część II!
Dalsza część historii czyli część II!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz