czwartek, 6 lutego 2014

Zima w T-shircie: Jeszcze w kurtce - część 1

Na ferie zimowe postanowiłem uciec od polskiej zimy i wybrać się do południowej części Maroka. Bilety samolotowe zarezerwowałem 2 miesiące przed realizując przy tym mój plan. Kompani się rozmyślili/nie mogli czyli zostało mi jechać samemu. W sumie to zawsze o tym marzyłem! Tak naprawdę podróżując samemu nigdy nie będziesz sam. Polecam spróbować :).

Zima w T-shircie

Mapka podróży



Dzień I - 27.01


Budzę się o godzinie 7. Wszystko jest już załatwione, spakowałem się, umyłem, pożegnałem ze znajomymi i rodziną… tylko nie biorę przewodnika i nie mam zarezerwowanych nocy w hotelach.


Nie jadę z biurem podróży, wszystko planuję spontanicznie, noclegi przez znany na cały świat serwis couchsurfing.org gdzie ludzie goszczą siebie nawzajem co daje nie tylko możliwość oszczędzenia pieniędzy, ale też poznania ludzi, autentycznej kultury i sposobu życia lokalesów.


Jadę do Warszawy wygodnym autobusem Żak, potem nudne, parogodzinne czekanie na samolot i o 18:25 lecę do Londynu, aby wylądować tam o 21:30 czasu GTM +0.


Lot do Maroka mam dopiero jutro o 7:20. Dlaczego więc poleciałem przez Londyn? Bo jest taniej, a po za tym... nigdy jeszcze nie spałem na lotnisku. Czas najwyższy nabyć nowe doświadczenie(do tej spory z ciekawszych miejsc w których  spałem było centrum Lizbony, na pace TIRa, w namiocie na stacji benzynowej oraz wiele miejsc w domu przypadkowych ludzi).


Jutro będę w innej rzeczywistości, będzie to moja druga wizyta w kraju o kulturze islamskiej, ale pierwsza na własną rękę, z dala od turystycznej enklawy zamkniętych w ośrodkach Niemców i Francuzów.


Dzień II - 28.01


Myślałem, że w nocy więcej sobie pośpię, spałem tylko 2 godziny, ale to nie przeszkodziło mi chociaż trochę naładować akumulatory przed podróżą. Zjadam ostatnią kanapkę i ruszam z kartą pokładową w ręku w stronę bramek.


Po ok. 3,5h lotu zbliżam się do lądowania, a przede mną rozpościera się pasmo przepięknych gór Atlas. Właściwie to miałem zdobyć najwyższy z tych szczytów, ale zrezygnowałem na rzecz włóczęgi i wycieczki na Saharę, którą zawsze marzyłem zobaczyć. Także ziemia widziana z góry jest tutaj inna – wszędzie czerwień i pomarańcz. Czegoś tak suchego jeszcze nigdy nie widziałem.

Góry Atlas widziane z góry :)


A więc stało się. Wylądowałem w Maroku – „pierwszym egzotycznym kierunkiem polecanym dla backpackerów”, kraju muzułmańskim, ale też troszkę europejskim na swój sposób z racji bliskiego sąsiedztwa z Europą. Kraj ten powierzchniowo jest o prawie połowę mniejszy od Polski, graniczy z nielubianą przez Marokańczyków Algierią i Hiszpanią, istnieją także spory czy część Maroka Sahara Zachodnia powinna być regionem autonomicznym – polityka.


Walutą w tym kraju jest MAD. 1 euro = 10 MAD.


Maroko liczy sobie 35 mln ludzi i gdybym napisał wcześniej, że jadę do kraju arabskiego byłby to błąd. Kierunek mojej podróży to kraj Berberów – ludzi pustyni, w której Arabowie są tylko nieproszonymi „gośćmi”. 70% ludności Maroka to Berberowie, którzy posiadają swój własny język, tradycję i kulturę.

Z ciekawostek mogę dodać, że Berber może posiadać niebieskie oczy i blond włosy.


Z kolei miasto, w którym się znajduję , Marrakesz, jest czwartym co do wielkości miastem Maroka, które posiada 1 mln mieszkańców i leży u podnóża Atlasu Wysokiego. Tamtejszy plac Dżamaa al-Fna to miejsce gdzie można spotkać wszystko co w Maroku możliwe – zaklinaczy węży, graczy na bębenkach, wróżki, oraz potargować się z ludźmi, którzy próbują sprzedać nam zwykłą czapkę ze startową ceną 30 euro, aby skończyć na 3 (co dla nich i tak się opłaca).


Wracając do relacji po wylądowaniu doznałem lekkiego szoku kulturowego, jak to zawsze w takich przypadkach(dlatego tu między innymi jestem). Po zorientowaniu się że moja polska karta Orange tutaj nie działa załatwiłem sobie Marokańską wersję, zadzwoniłem do mojego pierwszego „hosta”, napisałem SMSa do rodziców i ruszyłem przed główne wejście.


Dmuchnął we mnie podmuch afrykańskiego, zimowego ciepła -  było ok. 20 stopni.

Dalsza część historii czyli część II!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz