sobota, 8 marca 2014

Zima w T-shircie: No to odlot! - część 5 + podsumowanie

Część I

Część II

Część III

Część IV



Dzień VIII ciąg dalszy...

O 16 jestem na miejscu, biorę taksówkę na główny plac, na ogromną medinę Dżemaa el-Fna, gdyż tam jest możliwość wyszukania taniego noclegu.
Po krótkim rozpoznaniu natrafiam na hostel, którego cena mnie zadowala – 70 MAD za osobę za pokój, brzmi rozsądnie.

Korzystając z ostatnich dni w Maroku i z racji tego w jakim magicznym i egzotycznym miejscu jestem postanawiam przejść się ten ostatni raz po tym ogromnym placu doświadczając tego, czego z pewnością nie zobaczy się w Europie – zaklinacze węży, magicy, wróżki, stragany z pełnią ilością owoców i jeszcze większą ilością pamiątek dla turystów.

Po za tym masa wąskich uliczek, przez które oprócz tysiąca ludzi przechodzącymi nimi na raz trzeba uważać także na motorynki, które śmigają tu i tam.








Po ok. 2 godzinnym spacerze nasycony wrażeniami orientu nocuję w moim hostelu „Marhaba”.

Dzień IX - 04.02



Rano budzę się o 7:30, powoli się pakując, myjąc i przechadzając się po jakże opustoszałej w porównaniu z nocą medinie w celu zjedzenia śniadania i kupna jedzenia na drogę. Ok. godz. 8:30 omijając taksówki, które chcą o 40 MAD więcej za przewóz wsiadam do autobusu, który zawozi mnie prosto na lotnisko za 30 MAD.

W autobusie zagaduję parę polaków, Agatę i Tomka mieszkających w Londynie, którzy również wracają tym samym samolotem do domu. Hej, pozdrawiam Was tam ! :)


Okazali się być świetnymi ludźmi i całą drogę powrotną, czyli w autobusie, na lotnisku i lecąc do Londynu spędzamy razem. Wylatując o godz. 11:20 ok. godz. 15:00 jestem w Londynie, o jakieś 12 stopni zimniejszym niż Marrakesz. Czuć różnicę, dziwie się tylko ludziom, którzy wysiadają w japonkach... komuś się pomyliły kontynenty.



Dopiero o godz. 20 mam wylot do Warszawy, Agata z Tomkiem dają mi jakieś polskie gazety do poczytania tak żebym się nie nudził i żegnamy się. Chcieliby mnie wziąć do domu, ale kompletnie mi się to nie opłaca, gdyż mieszkają daleko od lotniska, a sam dojazd do centrum Londynu to koszt ok. 15 funtów.

Czytając gazety i słuchając muzyki zabijam czas i 5 godzin później wylatuję do Polski. Jakże te wszystkie loty i przemieszczanie się wydają mi się normalnie i podchodzę do tego bez żadnych emocji. W ogóle podróżowanie się stało się dla mnie naturalne, żadne warunki nie są mi straszne.

O godzinie 23:40 czasu polskiego jestem w ojczyźnie. Ostatni autobus do Ełku odjechał 30 min temu, pociągów o tej porze też już nie ma, ale na tą sytuację się wcześniej zabezpieczyłem noclegiem w stolicy. Na facebookowiej grupie o wdzięcznej nazwie „Jestem w dupie, weź mnie przekimaj” napisałem o tym że ląduje o tej i o tej i pragnąłbym spędzić gdzieś noc i rano zawinąć się na pociąg do mojego miasta, który odjeżdża o godzinie 7:20. Odpisał mi Marcin, absolwent geografii. (Jeszcze raz dzięki za kimke Marcinie! :) )

Z lotniska dojechałem autobusem do centrum i spotkałem się z nim, pojechałem do jego domu i m.in. po raz pierwszy zobaczyłem pałac prezydencki. W Warszawie byłem już tyle razy, ale zawsze tylko przelotem.

Dzień X - 05.02

Spędzam u niego noc, a właściwie całą noc rozmawiamy i o 7:20 wsiadam w pociąg do Ełku przez Białystok. O dziwo zgodnie z rozkładem PKP o godzinie 12:06 jestem w domu.

Podsumowanie

1 MAD = 0,373148086 zł

Transport

-Bilety Wizzair w obie strony Londyn - Warszawa, bilety Ryanair Marrakesz - Londyn łącznie z wykupieniem dużego bagażu podręcznego w Wizzairze - ok. 500 zł(można o wiele taniej, np. 200 zł, no ale tak mi się trafiło).
-Bilety autobusowe na miejscu:
   Bus na lotnisko w obie strony - 60 MAD (w jedną 30 MAD)
   Bus Marrakesz - Zagora - 125 MAD
   Bus Zagora - Warzazat - 45 MAD   Bus Warzazat - Agadir - 135 MAD
   Bus Agadir - Marrakesz - 105 MAD
-Taksówki - parę razy ich użyłem i w sumie wyszło że wydałem na nie ok. 60 MAD

 Noclegi

- 1 nocleg płatny (właściwe 2, bo jeden był w cenie wycieczki na Saharę) hostel "Marghaba" na medinie w  Marrakeszu - 70 MAD 

Reszta noclegów załatwiana przez couchsurfing.org, który w Maroku działa bardzo sprawnie, ale trzeba uważać na dobór hosta i patrzeć na rekomendacje, gdyż często może okazać się to zwykły naciągacz.

 Wyżywienie

Nie było tego dużo, gdyż często korzystałem z gościności hostów i jadłem z nimi obiady w domu. Zdarzyło mi się też kupić butelki wina w restauracji za 150 MAD .

Obiad w zwykłym barze w Maroku kosztuje średnio 20 MAD, a dobra kawa to koszt 8 MAD, więc są to naprawdę groszowe sprawy.

Butelka wody kosztuje 5 MAD, tortilla 10 MAD, szklanka soku z owoców na medinie 4 MAD, świeży i ciepły naleśnik również na medinie 6 MAD, a każdy jeden marokański chlebek, który jest niesamowicie syty i pyszny, czy też jeden banan, jabłko, czy cokolwiek tego pokroju na straganie 1 MAD.

Papierosy 20 MAD za paczkę. Marlboro 30 MAD.

Inne wydatki

Oprócz groszowych spraw typu pocztówki (1 MAD za jedną), pamiątki (np. bransoletka za 10 MAD, naszyjnik za 50 MAD), której dokładnej kwoty ile na to wydałem powiedzieć nie mogę bo nie pamiętam. To wydałem 700 MAD na 2 dniową wycieczkę na pustynie z przejażdżką na wielbłądach, noclegiem oraz pełnym wyżywieniem. Można i taniej, słabo się targowałem.

Całość 

Na wszystko w Maroku wydałem 1965 MAD, czyli jakieś 184,5 euro to jest 738 zł. Doliczając do tego bilety samolotowe w sumie cały 10 dniowy trip w tym 8 dni w Maroku wyszedł mi ok. 1200 zł. 


Można taniej? Pewnie że można i to o wiele taniej. Ale podszedłem do tego na luzie, nie kręcą mnie wyścigi typu "kto dalej i taniej" bo podróże na tym nie polegają. Przyjąłem wakacyjne podejście i tego się trzymałem. Gdybym podróżował stopem i zrezygnował z wycieczki na pustynie już by wyszło jakieś 600 zł mniej, ale nie zrobiłem tego... i nie żałuję :).

Maroko jest tanie i egzotyczne i jak najbardziej jestem na tak. Polecam dla każdego!