Dzień XIX, XX, XXI, XXII – 1, 2,
3, 4.08
Czas,
który spędziłem w Hamburgu to były bardziej rodzinne dni. Wujka nie widziałem 2
lata :).
Z
ciekawszych rzeczy to po raz kolejny już pojechałem sobie pospacerować się po
centrum mojego ulubionego miasta – Hamburga, no i raz udało nam się w weekend
skoczyć nad niemiecki Bałtyk. Swoją drogą, woda na plaży, na której byłem
(Neustadt in Holstein) była o wiele cieplejsza niż ta w Atlantyku od brzegów
Vieiry. Temperaturą mogła być też porównywalna do tej z San Sebastian, a na
pewno była cieplejsza od wody w Faro! Bałtyk rządzi :D.
Hamburg - Po prostu wolne miasto :D |
Nie ma to jak parada równości... :P |
Jest i Bałtyk |
Dzień XXIII, XXIV, XXV – 5, 6,
7.08
W
międzyczasie, kiedy byłem w Hamburgu i przy tym korzystając z okazji, że jestem
blisko Szczecina oraz wracam do Polski umówiłem się z koleżanką że do niej
wpadnę na parę dni.
W tym
celu w poniedziałek 5.08 ciocia podrzuciła mnie na parking TIRów. Próbowałem
łapać i pytać się już od godz 7. Każdy kierowca mówił, że wszyscy jadą dopiero
po południu.
I tak
też się stało, bo stopa złapałem dopiero po 7h, bo o godz. 13! TIR ten jechał do
Bydgoszczy, a jechał nim Polak, spoko gość po 40 :). Opowiedziałem mu trochę o
moim tripie, pogadaliśmy o życiu i o mentalności Polaków i po ok. 5-6h, pod
wieczór, byłem już wysadzany na stacji benzynowej „przy burdelu” w Szczecinie,
gdzie czekały na mnie koleżanki xD. Potem dojeżdżałem kolejną godzinę
tramwajami do jej mieszkania i po ogarnięciu się wyszliśmy na miasto razem z
jej znajomymi. A że akurat w Szczecinie był ostatni dzień The Tall Ships Races,
to skorzystałem z okazji i pooglądałem sobie najsłynniejsze żaglowce Polski
oraz świata. Niestety, zdjęć nie porobiłem, bo tak wyszło :P
A w rękach w końcu polski Żubr :D |
Potem
poszliśmy do baru, kolejny i kolejny dzień też się bawiliśmy i po tak owocnym
spędzeniu czasu postanowiłem wracać i zrobić rodzicom niespodziankę.
Dzień XXVI – 8.08
Ale tym
razem nie na stopa, bo byłem trochę już tym zmęczony no i chciałem spokojne
dojechać sobie do domu… no ale bez przygód odbyć się nie mogło!
Była ok.
17 po południu. Byliśmy już pod Olsztynem. Miałem jeszcze do domu ok. 3,5h
spokojnej jazdy, gdy nagle pociąg ustał. Zdezorientowani pasażerowie łącznie ze
mną siedzieli i nie wiedzieli co mają począć, gdy zjawił się konduktor
zawiadamiając wszystkich, że po wczorajszej burzy jest drzewo na trakcji i
pociąg nie pojedzie dalej. Postój minimum 60 min. Nauczony wcześniejszym
doświadczeniem z trakcją właśnie, wiem że te 60 min to tak naprawdę minimum 120
minut, a to może przerodzić się nawet do 4h, więc nie postanowiłem siedzieć jak
kołek i chcąc być jak najszybciej w domu opuściłem w szczerym polu pociąg
relacji Szczecin-Białystok.
Przy
wąskiej i małej drodze zauważyłem dwie dziewczyny. Zapytałem się ich czy też
nie łapią stopa, chcąc się może do nich podłączyć, lub chociaż upewnić się, że nie
będę im przeszkadzał i ustanę sobie jak coś troszkę dalej z tyłu. Jak się
okazało dziewczyny czekają na ojca jednej z dziewczyn, który zawozi je do
Olsztyna i mogę się zabrać z nimi!
Ojciec
tej dziewczyny zawiózł mnie pod dworzec PKP w Olsztynie, poczekałem ok. godz. i
miałem pociąg regionalny do Ełku i na tym samym bilecie wróciłem do mojego
miasta bez problemów o 23 będąc w domu.
Kiedy
wracałem ok. godz. 21 zadzwonili do mnie rodzice, co tam u mnie i kiedy
zamierzam wracać, odpowiedziałem że na razie siedzę w pociągu do Międzyzdrojów
i jedziemy ze znajomą na biwak nad morze… Wyobraźcie sobie jakie było ich
zdziwienie, gdy po prawie miesiącu zobaczyli mnie niespodziewanie w drzwiach 2
godziny później :).
Podsumowanie(kosztorys)
Ilość
dni – 26
Ilość stopów – 33
Ilość noclegów na dziko – 7
Ilość noclegów w domu – 17
Ilość przejechanych kilometrów – 8514
Ilość przejechanych kilometrów autostopem – 7241
Ilość przejechanych kilometrów pociągami - 1383
Ilość stopów – 33
Ilość noclegów na dziko – 7
Ilość noclegów w domu – 17
Ilość przejechanych kilometrów – 8514
Ilość przejechanych kilometrów autostopem – 7241
Ilość przejechanych kilometrów pociągami - 1383
Jeśli
chodzi o podsumowanie bardziej refleksyjno-filozoficzne i odpowiedź na pytanie
czy warto to znajdziecie ja na moim drugim rozwojowym blogu klikając TUTAJ. Znajdziecie tam też mój filmik z tripa.
Transport
Bilet
PKP Ełk – Wrocław – ok. 10 euro
Pociąg San Sebastian – Irun – 1,60 euro
Bilet PKP Szczecin – Ełk – ok. 10 euro
Pociąg San Sebastian – Irun – 1,60 euro
Bilet PKP Szczecin – Ełk – ok. 10 euro
Noclegi
0 euro(gościnność
innych, na dziko + znajomi i rodzina :P )
Wyżywienie
Przed
podróżą – ok. 10 euro – Chleb, Konserwa, 2 pasztety, jakiś dżemik + parę innych
rzeczy o których nie pamiętam kupionych w biedronce
W podróży - Ok. 90 euro – żywność na zachodzie Europy jest dosyć droga, postawiłem na kupowanie chleba tostowego i robieniu sobie kanapek z dżemem, pasztetem czy czymkolwiek innym. Czasami kupowałem sobie jakieś piwka, które nie są specjalnie drogie (ceny za piwo małe ok. 30 centów, większe euro), w Portugalii wino (2 euro). Nie jadałem w barach. Pierwsze pieniądze jakie w ogóle wydałem to było właśnie piwko na plaży w San Sebastian, a chleb miałem jeszcze z Polski także jedzenia nie musiałem kupować :). Ogólnie to mało się je na takich tripach, bo się nie chce, więc z tym problemu nie ma. Wykwintniejsze obiady jadałem tylko i wyłącznie dzięki gościnności innych, także trzeba się przyzwyczaić to takiego jakby to powiedzieć – średnio jedzenie przez większość trwania podróży.
W podróży - Ok. 90 euro – żywność na zachodzie Europy jest dosyć droga, postawiłem na kupowanie chleba tostowego i robieniu sobie kanapek z dżemem, pasztetem czy czymkolwiek innym. Czasami kupowałem sobie jakieś piwka, które nie są specjalnie drogie (ceny za piwo małe ok. 30 centów, większe euro), w Portugalii wino (2 euro). Nie jadałem w barach. Pierwsze pieniądze jakie w ogóle wydałem to było właśnie piwko na plaży w San Sebastian, a chleb miałem jeszcze z Polski także jedzenia nie musiałem kupować :). Ogólnie to mało się je na takich tripach, bo się nie chce, więc z tym problemu nie ma. Wykwintniejsze obiady jadałem tylko i wyłącznie dzięki gościnności innych, także trzeba się przyzwyczaić to takiego jakby to powiedzieć – średnio jedzenie przez większość trwania podróży.
Inne wydatki
5 euro –
prezenty dla fajnych kierowców, czy gospodarzy, w postaci pocztówek kupionych
jeszcze w Ełku no i mały prezencik dla siostry.
2 euro – schowek bagażu w Lizbonie
2 euro – schowek bagażu w Lizbonie
Całość
Z tego
co widać wychodzi ok. 140 euro,
czyli jak na tamten dosyć wysoki kurs 1 euro = 4,35 zł, na polskie złotówki
taki prawie miesięczny trip kosztował mnie 600
zł. Możliwe że można wydać mniej(wersja jeszcze bardziej extreme od mojej),
możliwe że można wydać więcej. Patrząc z perspektywy czasu teraz wydał bym
pewnie więcej nie oszczędzając już tak na tych noclegach w mieście, żeby nie
spać po ławkach w ostateczności :).
To ile
wydałem wiążę się też z tym jakich dobrych ludzi na swojej drodze spotkałem,
żebym podsumowałem te wszystkie obiady, czy piwa, które mi postawiono np.
chodząc do klubu w Vieirze, pewnie bym się przestraszył… . Jeśli chcecie
bardziej luksusowo niż ja, i przy tym też fajnie i z przygodami i w miarę
tanio, to myślę że 300 euro było by super wystarczającą sumą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz